środa, 26 marca 2008

List z wojska ;)

Droga Matulu, Drogi Tatku!
Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek Antoś,
ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz Heniek, Stefan,
Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia ze swoim Zenkiem i mój
Zdzisiek też zdrowi.

Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze Rokicice
Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki som
jeszcze wolne miejsca. Najpierw było mi troche głupio, bo trza się w wyrku
do 6-tej wylegiwać, że aż
nieprzyzwoicie człowiekowi... Żadnych bydląt karmić, doić, gnoju wywozić,
ognia w piecu rozpalać... Powiedzcie Heńkowi i
Stafanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić ( można się przyzwyczaić ) i
parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować. Wszystkie facety muszo się tu
codziennie golić, co nie jest jednak takie straszne, bo -uwaga- jest ciepła
woda. Zawsze i o każdy porze!

Powiedzcie mojemu Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne,
nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść, cinko...

Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś ziarenka, co
to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem. Żadnych kartofli,
słoniny, ani nawet zacierki na mliku! Na szczęście chleba można brać ile
dusza zapragnie.( Koledzy przezywajo
mnie od tego Bochenek...) Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda porcje
jak dle dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa
wcale nie tkną... Chore to jakieś czy co..? Tak więc wszystko czego nie
zjedzo przynoszą do mnie i jest
dobrze.

Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie potrafi. Bić się
też nie... Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino
nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w Rokicicach
Dolnych. Po dobiegnięciu
na miejsce to miastowe tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie
wiadomo dlaczego ale wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu
kilometrach i to jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z
powrotem do koszar ciężarówkami zawozić,
bo się już do niczego nie nadajo. Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko
takiego ściśniesz ...i już ręka złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami
chlejo, i przez to mięso, co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas
taki Kozłowski z Rembowic koło
Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i
chyba z 72 kg...bo trochę mi się łostatnio od tego wojskowego jedzenia
przytyło..

A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym wujkowi
Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i mojemu Zdziśkowi. Mam już pierwsze odznaczenie
za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie wiem za co... Ten czarny łeb
na tej ich tarczy wielki
jak u byka. I wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie
strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych ichniejszych
dubeltówek. Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu robić!
Wystarczy wziąć te ich
nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie ślepy trafia bez celowania!

Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada,
wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę się z
początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym podkoszulku, w deszczu, po
placu apelowym. Dostał jednak raz ode
mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie trafił.
Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół
dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano butelkę tego
frankowego samogonu do samego dna
wypić.

Na raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka. Kapral
znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie, ale mam
już święty spokój.

Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech szybko
przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca.

Całuję Was wszystkich mocno ( a szczególnie mojego Zdziśka )
Wasza córka Marysia

dodajdo.com

czwartek, 20 marca 2008

Przepis na kurczaka;) Świąteczny

Kurczaka bardzo starannie umytego układamy na dnie naczynia, najlepiej
szklanego. Dodajemy goździki i cynamon, skrapiamy cytryną. Tak przygotowanego
kurczaka zalewamy szklanka wina białego, szklanka wina czerwonego, dodając
100 g ginu, 100 g koniaku, 200 g Smirnoffa i 50 g rumu. Potrawy nie musimy
nawet poddawać obróbce cieplnej. Kurczaka możliwie jak najszybciej
wypier*alamy bo jest ch*jowy.
Natomiast............. Sos! Sos! Paluszki lizać.

PS. kurczak musi być martwy, bo inaczej bydlę sos wychleje.

dodajdo.com